Przyjaciółka Piotra Szczepanika wyjawiła zdumiewający fakt z jego życia! Kto by pomyślał, że mógł mieć tak odważną pasję

Piotr Szczepanik zawsze uchodził za człowieka niezwykle spokojnego i wyjątkowo dystyngowanego artystę pełnego charme. Okazuje się jednak, że piosenkarz pasjonował się nietypowym sportem. Tajemnicę wyjawiła Maria Szabłowska!

O tej niesamowitej pasji nie wiedziała nawet dziennikarka muzyczna, Maria Szabłowska przez wiele lat. Choć przyjaźnili się przez dekady, tworząc niesamowity duet to nie chcieli, aby ta znajomość zrobiła się zbyt medialna. Doskonale się jednak rozumieli i wspierali.

Gdy 20 sierpnia do mediów została podana informacja o śmierci Piotra Szczepanika po długiej chorobie, przekazana przez jego córkę Jagodę, Maria Szabłowska zdecydowała się zdradzić tajemnicę artysty. To coś naprawdę totalnie zaskakującego! Nikt nie spodziewał się, że Piotr Szczepanik może mieć tak niebezpieczną pasję!

Piotr Szczepanik z wyjątkowo niebezpieczną pasją! Jego sekret wyjawiła Maria Szabłowska

Piotr Szczepanik zawsze uchodził za człowieka niezwykle spokojnego i wyjątkowo dystyngowanego artystę pełnego charme. Okazuje się jednak, że piosenkarz pasjonował się nietypowym sportem.
Wszyscy pamiętamy stworzone przez Piotra Szczepanika wielkie hity, jak „Żółte kalendarze”, „Kochać” czy „Goniąc kormorany”.

Był uważany za mistrza ballad, więc pasja, jaką posiadał zaskoczyła nawet jego przyjaciółkę, dziennikarkę Marię Szabłowską!

– Tak jak był spokojnym artystą, był też spokojnym chłopakiem. Chociaż pamiętam, jak straszliwie zaskoczyło mnie to, że był rajdowcem – tłumaczyła „Super Expressowi” Maria Szabłowska.

Okazuje się, że dziennikarka dowiedziała się o jego hobby całkowicie przypadkowo, podczas pobytu nad morzem!

– Piotrek przyjechał swoim samochodem rajdowym. To jak odjechał z piskiem opon, w ogóle nie zgadzało mi się z jego spokojną osobowością, spokojnymi oczami, z tym, że zawsze przy gorącej dyskusji mówił: „Ale uspokójmy się, porozmawiajmy spokojnie”. A tu nagle żyłka rajdowca. Gdzieś widocznie emocje musiały znaleźć ujście – wyjaśniła dziennikarka.