Coraz szybciej polaków ubywa i będzie ubywać. Zniknie 10 mln naszych współobywateli w ciągu najbliższych 80 lat. Pieniądze z programu „500+” na chwilę pomogły, ale odwrócenie wieloletnich trendów wymaga o wiele więcej pracy – pokazują dane dotyczące urodzeń.

Za ostatnie 12 miesięcy ubyło niemal 40 tys. Polaków. Od czerwca 2019 do czerwca 2020 roku urodziło się 369 tys. dzieci. Ponad 409 tys. Polaków zmarło. Dziura między wskażnikami to wspomniane 40 tys.

Lepiej nie będzie, tylko Polaków będzie mniej o około 900 tys. za dekadę: w 2050 roku będzie nas mniej już o 3,5 mln. Powodem złego stanu rzeczy możemy widzieć po tendencji która coraz będzie się przyśpieszać.

Tak dużej jak dziś różnicy pomiędzy liczbą zgonów a liczbą urodzeń nie było w Polsce od II wojny światowej. I widać to w historycznych danych Głównego Urzędu Statystycznego – wykazał w mediach społecznościowych ekonomista Rafał Mundry.

Żródło: Główny Urząd Statystyczny

W Polsce zawsze, choć z małą przerwą było więcej urodzeń niż zgonów od 1946 roku do 2003 rok. Przez kilka kolejnych lat to zgonów było o kilka-kilkanaście tysięcy więcej, by w 2006 roku sytuacja wróciła do normy.

GUS wykazują: znów jest źle, i Polska siłą rzeczy będzie się finalnie kurczyć, jeżeli nadal tak się utrzyma.

Minus 20 mln Polaków

W 2100 roku Polska będzie miała 27,7 mln obywateli, czyli o 10 mln mniej niż dziś – według prognoz europejskiego urzędu statystycznego.

Oczywiście: wciąż rodzi się za mało dzieci. Po prowadzeniu w Polsce programu „Rodzina 500+” liczba urodzeń rosła dynamicznie. Suma urodzeń za ostatnie 12 miesięcy wynosiła 369 tys jeszcze w styczniu 2016 roku . Powoli rosnęła, a program wystartował w kwietniu. W październiku 2017 roku przypadł szczyt liczby urodzin z ostatniej dekady. Suma za ostatnie 12 miesięcy wyniosła 403 tys. I zrównała się z liczbą zgonów w tym samym okresie.

Wygląd liczby urodzeń i zgonów w Polsce

Żródło: Główny Urząd Statystyczny

Jednak, z tego momentu następuje powolny spadek liczby urodzeń. Wynik z czerwca jest powrotem do sytuacji z 2016 roku.

Piotr Szukalski, ekspert demografii z Uniwersytetu Łódzkiego wskazuje – dane nie świadczą o porażce programu, ale potwierdzają jedno: pieniądze to za mało, a świat nie jest czarno-biały.

Trzeba się było spodziewać

– Spadek liczby urodzeń w zasadzie był nieunikniony – powiedział prof. Piotr Szukalski.

– Liczba urodzeń w oczywisty sposób zależy od liczby kobiet, które mogą być matkami. A tych, w wieku od 25 do 35 lat, jest coraz mniej. To, co obserwujemy dziś, jest konsekwencją sytuacji demograficznej w Polsce sprzed trzech dekad. Wtedy urodziło się mniej dzieci, czyli dzisiejszych potencjalnych matek, a więc i teraz siłą rzeczy będzie się rodzić mniej dzieci – dodaje

Prof. SzukalskiJak przekonuje – zdecydowanie bardziej miarodajny jest współczynnik dzietności kobiet. To wartość określająca średnią liczbę dzieci, jaką urodzi w Polsce kobieta. W 2015 roku wynosił 1,28, by szczytowy moment osiągnąć w 2017 roku. Wtedy było to 1,45. Dziś nieznacznie spada. Jak wynika z danych GUS, w 2019 roku osiągnął poziom 1,41.

Ilość dzieci rodzących przez kobietę

Żródło: Główny Urząd Statystyczny

Wpływ programu „Rodzina 500+” na dzietność jest zdecydowanie przeceniany. Dzietność zależy od kilku komponentów. I jednym z nich, ale nie jedynym, jest sytuacja ekonomiczna, czyli stabilność pracy i dochodów, odpowiednie warunki mieszkaniowe, pewność bytowa. Poza tym na dzietność wpływa jeszcze kultura, czyli mówiąc w pewnym uproszczeniu na ile w danym kraju istnieje przekonanie, że rodzina powinna mieć dzieci i ile tych dzieci w zasadzie chce się mieć. Zmieniają się też relacje międzyludzkie i umiejętność tworzenia stabilnych, długotrwałych związków. To też ma odbicie na dzietności w Polsce – tłumaczy prof. Szukalski.

Prof. Szukalski zwraca uwagę, że są jednak jeszcze inne czynniki.

– I tak dość istotna jest sytuacja zdrowotna kobiet. W tym oczywiście mieści się dostęp do nowoczesnej służby zdrowia, ale również najnowszych metod leczenia. Im kobiety później decydują się na macierzyństwo, tym ten czynnik jest istotniejszy. Ostatnim, ogólnym czynnikiem jest moim zdaniem komponent polityczny, w którym zawierają się wszystkie ułatwienia dla rodzin, dostępność do żłobków, ulgi i świadczenia, możliwość podejmowania pracy zdalnej i bezpieczeństwo zatrudnienia – dodaje.

– Nie można mówić, że program „Rodzina 500+” niczego w Polsce nie zmienił. Zmienił. Na przykład sytuację finansową wielu rodzin. I wiele rodzin program przekonał, by szybciej starać się o drugie i kolejne dziecko. To jednak wciąż za mało, by marzyć o odpowiednich wskaźnikach dzietności. Te dzieci najprawdopodobniej i tak by się urodziły, ale później – mówi.

Stąd w pierwszym momencie (w 2016 i 2017 roku) znaczny wzrost wskaźnika, a dziś spadek i stabilizacja. Prof. Szukalski zwraca też uwagę, że wskaźniki są bardzo różne w poszczególnych regionach kraju. – Zachodnia część „dno” zaliczyła już kilkanaście lat temu, dziś można zaobserwować tam odbicie. Wschodnia część Polski do demograficznego dna dopiero dociera – opowiada.

Najlepszy wynik

Elżbieta Rafalska – dziś europosłanka, była minister rodziny, pracy i polityki społecznej, kilka lat temu minister rodziny w rządzie PiS. Rafalska budowała i wprowadzała właśnie system „500+”.

– Nie podzielam tezy, że program to marnotrawienie pieniędzy. W gruncie rzeczy jest ona nieprawdziwa. Dowodem na skuteczność programu jest wzrost wskaźnika dzietności. Spadek liczb urodzeń wiąże z mniejszą liczbą kobiet. – powiedziała europosłanka.

– Proszę pamiętać, że mamy roczniki niżowe, z roku na rok ubywa średnio około 100 tys. kobiet, które decydowałyby się na urodzenie pierwszego lub drugiego dziecka – podkreśla.

Polska wciąż jest na ścieżce do coraz mniejszej populacji. Pod tym względem powielamy problemy większości krajów Unii Europejskiej – wskazuje Eurostat.

Jak informował portal „Wiesz”: Wiele Zniszczeń Po Potężnych Burzach. Pogoda W Polsce Na Najbliższe Godziny

Przypomnij sobie: Martyna Wojciechowska Jednak Zaręczona? Dziennikarka Niezamierzenie Pochwaliła Się Pierścionkiem

Portal „Wiesz” pisał również: Pilnie Poszukiwane Uczestniki Mszy. Koronawirus W Kościele.